piątek, 25 grudnia 2015

Chapter Two



5 marca 2004 r.


— Przepraszam? — zapytała Hermiona, patrząc na Ślizgona po drugiej stronie stolika.

— Potrzebuję, byś wyszła za Theo — powtórzył Draco swoją prośbę, a raczej żądanie. Fałszywy dług życia i cała reszta. 

— Zrozumiałam ten kawałek — powiedziała zirytowana, kiwając powoli głową. — Wróć do tej części “albo umrze”, która swoją drogą sprawiła, że były to najgorsze oświadczyny wszechświata. 

Draco westchnął i zaczął skubać papierowy kubek kciukiem. Tego nerwowego przyzwyczajenia nauczył się kilka lat temu, gdy kiedykolwiek wychodził do magicznych miejsc w Wielkiej Brytanii, a ludzie rozpoznawali go jako byłego śmierciożercę.

— Theo jest chory — powiedział. Nawet nie próbował robić tego, co wszyscy Ślizgoni, gdy byli zdenerwowani z jakiegoś powodu i nakładali na twarze bezemocjonale maski, by ukryć uczucia, które sprawiały, że stawali się podatni na zranienia. 

Hermiona potrząsnęła głową, nie dowierzając, że Malfoy był szczerze zmartwiony i pozwalał jej to zobaczyć, co samo w sobie było cudem. 

— Więc załatw mu uzdrowiciela, nie żonę — poradziła.

Uniósł zezłoszczony wzrok znad papierowego kubka, który był opłakanym stanie. 

— Zamkniesz się na jedną, pieprzoną minutę?

— Przepraszam — powiedziała, marszcząc przy tym brwi. — Twój przyjaciel… on naprawdę umiera? — zapytała, a Draco skinął głową. 

— Tak. To klątwa go zabija, a patrząc na to, że sam jest łamaczem zaklęć i do tej pory nie wymyślił, jak się wyleczyć, to jesteśmy… — Malfoy przerwał, by westchnąć i wymasować czoło dłońmi, czochrając przy tym włosy, gdy próbował pozbyć się bólu głowy wywołanego stresem. Instynktownie, Hermiona sięgnęła do torebki po małe, plastikowe pudełeczko. Odkręciła zakrętkę i wyciągnęła w stronę mężczyzny dwie tabletki przeciw bólowe, po czym wdzięczna obserwowała, jak wziął je chętnie. Zazwyczaj urządzał jej awanturę, że chce go ona „otruć mugolskim idiotyzmem”.

— Nie mamy nadziei — powiedział cicho, po tym, jak wziął tabletki do ust i popił resztką kawy, uważając, by nie pić z naderwanej części kubka albo nie wylać jej na białą, jedwabną koszulę. 

— Mamy? 

— Blaise wie. Pansy i Dafne też — powiedział jej. — Wiemy o tym od jakiegoś czasu.

Mimo pracy w Wydziale Zwierząt, Istot i Duchów przez ostatnie kilka lat, uważała, że zna się dobrze na klątwach, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę, że dużą część młodości była przyjaciółką Harry’ego Pottera. Przez to miała dużo styczności z czarną magią. Dlatego też przeszła do fazy pytań. 

— To przez to, że coś dotknął? Wiem, że łamacze zaklęć zajmują się mrocznymi artefaktami cały czas. 

— Nie — powiedział Draco, dla podkreślenia swoich słów potrząsając też głową. — Został przeklęty przez kogoś. 

— Możecie znaleźć tę osobę? Wiem, że to mało prawdopodobne, ale ten ktoś może znać przeciwzaklęcie. Na pewno dla was wszystkich pieniądze nie będą problemem, jeśli to ich ta osoba chce — upierała się i nagle do głowy przyszła jej jedna myśl, więc zapytała: — Czy to zemsta? 

— Och, jak najbardziej jest to zemsta — powiedział zjadliwie. — Jednak znalezienie tej osoby w niczym nam nie pomoże. 

— A to dlaczego? 

Powoli uniósł na nią wzrok. Szare oczy miały odcień jasnego słońca schowanego za burzowymi chmurami. Usta mocno zacisnęły się w wąską linię, a rysy szczęki zostały zaznaczone, nim wziął głęboki oddech, by znowu się odezwać. 

— Ponieważ Potter go zabił.

Hermiona poczuła stare, znajome uczucie lęku zaciskające się wokół jej żołądka. 

— To Voldemort? — zapytała, a Draco skinął głową. — Boże, to było… Draco, to było prawie sześć lat temu. Tak długo zajęło tej klątwie, by zaczęła działać? 

— Nie, zajęło jej to prawie siedem lat — poprawił ją. — Theo został przeklęty, kiedy przyjął mroczny znak, zaraz przed tym, jak wróciliśmy do Hogwartu, a ty i łajdacki duet ruszyliście na polowanie. 

— Siedem lat? — zapytała, biorąc pod uwagę znaczenie tej liczby w odniesieniu do Numerologii. Siódemka była najpotężniejszą magiczną liczbą. Siedem horkruksów. 

— No co mam powiedzieć, Czarny Pan miał fetysz do magicznych cyfr. — Draco wzruszył ramionami, a Hermiona się skrzywiła.

— Nie nazywaj go tak. Nie był żadnym panem. Powiedz: Voldemort… — powiedziała i, zaczekała aż Draco się wzdrygnie, bo mimo upływu tylu lat ciągle to robił. — Albo, jeśli nie możesz, nazywaj go Tomem Riddle.

Draco wpatrywał się w nią w ten sam sposób, jak gdy byli młodsi, co ją niezmiernie denerwowało. 

— Granger, on nakarmił kobietą swojego węża na moim stole w jadalni. Nie nazywasz takiego faceta „Tom” — upierał się, a Hermiona musiała przyznać mu rację. — I przestań mnie rozpraszać. Więc… Riddle — powiedział i przewrócił oczami. — był kompletnie popieprzony psychicznie, gdy powrócił na koniec czwartego roku. Większość czasu spędzałem w Hogwarcie, ale kiedy tak nie było… powiedzmy, że Bellatriks lubiła się od niego uczyć. Był dla niej ideałem. 

— Zrozumiałam. 

— Myślimy, że nie ufał swoim ludziom, a patrząc na Snape’a, było to mądre posunięcie z jego strony — przyznał. — Więc kiedy nowe pokolenie Śmierciożerców dołączyło do niego, wraz z mrocznym znakiem dał nam klątwę, która powoli, przez siedem lat wysuszała nasz magiczny rdzeń. — Pomiędzy nimi było słychać sapnięcie niedowierzenia, które wydostało się z ust Hermiony. — A zdajesz sobie sprawę, co się dzieje, gdy rdzeń zostanie wyczerpany do końca.

Hermiona pokiwała głową. 

— Umierasz. 

To właśnie z tego powodu Avada Kedavra była tak afektywnym zaklęciem. W porównaniu do innych, które atakowały ciało, zaklęcie zabijające sięgało samego magicznego rdzenia. Był to jeden powód, dla którego też Niewymowni bez przerwy próbowali namówić Harry’ego do ich projektów, pchani desperacją znalezienia wyjaśnienia, dlaczego przeżył atak tym zaklęciem dwa razy. 

— Pięć punktów dla Gryffindoru — powiedział Draco. — Domyśliliśmy się, że Riddle myślał, że wygra wojnę, a wtedy, jeśli jakiś z naszych rodziców próbował mu się sprzeciwić, miałby nas, jako zakładników. Byliśmy już zainfekowani klątwą z chwilą otrzymania mrocznego znaku, więc wcale nie natrudziłby się ze straszeniem nas. Wszystko, co musiał zrobić, to zatrzymanie lekarstwa dla siebie/od nas. Na szczęście dla całego świata — i na nieszczęście dla tych ze znakiem — Potter wygrał, a lekarstwo przepadło z Riddlem.

— Więc dlaczego żyjesz, Malfoy? — zapytała. — Wypalił ci znak osiem lat temu. 

Widziała, jak przekręca na palcu obrączkę ślubną, ignorując jej pytanie i kontynuując swoją opowieść:

— Zrozumieliśmy, że coś się dzieje, kiedy Cassius Warrington zmarł. 
— Pamiętam tę sprawę — odpowiedziała po kilku sekundach. — Harry nad nią pracował. Myśleli, że został otruty. 

— Podobne objawy jak przy klątwie — wyjaśnił. — Jednak nie byli w stanie znaleźć żadnych jej śladów. Nie on pierwszy zmarł, lecz Flint. 

— Markus? — zapytała, unosząc brwi. — Zginął w wypadku podczas meczu quidditcha, wszyscy to wiedzą. Ginny przy tym była. 

Wiadomości o tym w „ Codziennym Proroku” pojawiały się przez tygodnie. Sławna gwiazda guidditcha okazała się być czarodziejem uzależnionym, o czym wszyscy przekonali się po badaniu krwi, w której wykryto niezliczoną ilość używek. W połowie meczu — nawet nieważnego — Markus ześlizgnął się z miotły, nie zrobił nic, by się uratować, i uderzył w ziemię po upadku z wysokości sześćdziesięciu metrów, łamiąc sobie szyję. 

— Tak, mówią, że nie stronił od alkoholu i jest to prawdą — przyznał Draco. — Jednak matka Flinta powiedziała Dafne, że przed śmiercią jedyną rzeczą, którą robił, było picie, bo to go znieczulało. Eliksiry nie działały.

— O mój Boże. 

— Montague zmarł tydzień po Warringtonie i byliśmy pewni, że to wzorzec — kontynuował. — Ale wtedy Pucey w jakiś sposób dotrwał do dnia swojego ślubu.

— Siostra Dafne, prawda?

— Yeah… Był chory do samej ceremonii wiązania, a wtedy ot tak po prostu — powiedział Draco, pstrykając palcami — było z nim w porządku i więcej nie miał żadnych problemów. Przestaliśmy się martwić do zeszłego roku, kiedy zaczęło mijać siedem lat od mojego otrzymania mrocznego znaku. Czekałem, aż się rozchoruję — powiedział z poczuciem winny wypisanym na twarzy. Hermiona przypuszczała, że w czasie niepokoju wyładowywał swoje troski na Lunie, która zapewne jak zawsze była uroczą i opiekuńczą sobą. — Czekałem, aż stanie się coś złego, ale nic takiego nie nastąpiło. Rocznica tego dnia minęła i nic, nic się nie stało. Więc doszliśmy do wniosku, że byliśmy paranoikami. 

— Wyczuwam „ale” — powiedziała, a Draco ponownie zaczął skubać papierowy kubek od kawy. 

— Ale zaraz przed świętami zmarł Goyle. On i Crabbe zostali napieczętowani w czasie przerwy szóstego roku. Uzdrowiciele nie znaleźli przyczyny jego śmierci, ale my wszyscy wiedzieliśmy.

Hermiona chciała go pocieszyć, ale wiedziała lepiej. Ich przyjaźń nie była taka. Od tego miał Lunę albo nawet Pansy czy Dafne i najprawdopodobniej Blaise’a. Zwłaszcza kiedy blondyn wypił więcej niż siedem shotów Ognistej, a wtedy robił się tkliwy, o czym wiedzieli wszyscy. 

— Theo zaczął czuć się źle dwa tygodnie później — powiedział.

— A ty i Pucey mieliście się dobrze? — zapytała. — Jesteś pewien, że klątwa nie była przeznaczona dla danych osób? Twój ojciec był teoretycznie prawą ręką Voldemorta, może zostałeś oszczędzony — zaproponowała, czego pożałowała od razu, gdy jej wzrok skrzyżowały się z jego ciskającymi błyskawicami. 

— Granger… — przerwał i uszczypnął się w nos zirytowany, tak jakby już wcześniej o tym rozmawiali. — Jeśli ta klątwa została przeznaczona dla wybranych osób, byłbym pierwszym do odstrzału dla przykładu. Nie, Pucey i ja zostaliśmy uratowani przez Astorię i Lunę. 

Na twarzy Hermiony odmalowały się niezrozumienie i zdziwienie jego słowami; zaciekawienie, jak dwie czarownice z zerowym doświadczeniem w zaklęciach czarnomagicznych mogły…

— Na Merlina! — wykrzyknęła Hermiona. — Ceremonia wiązania! 

Draco przytaknął i dotknął czubek nosa wskazującym palcem. 

— Klątwa wysysa z naszych rdzeni magię, jednak małżeństwo łączy nasze rdzenia razem z rdzeniami naszych żon. Czarownicom nic się nie dzieje, w żaden sposób to na nie nie działa — powiedział, nim Hermiona miała szansę zacząć zastanawiać się nad zanieczyszczeniami i potencjalnymi zagrożeniami. — Wraz z Puceyem zrobiliśmy kilka testów. Dowiedzieliśmy się, że im dłużej jesteśmy po ślubie, tym silniejsze stają się nasze rdzenie. One nie tylko utrzymują nasz przy życiu, one nas leczą — dokończył, a kobieta pokiwała głową ze zrozumieniem. 

— Więc potrzebujesz, by Theo się ożenił, by uratować jego życie. 

Draco westchnął z czymś co brzmiało jak ulga i Hermiona nie mogła nie zastanowić się, ile razy musiał opowiedzieć tę historię. 

— I normalnie mielibyśmy więcej czasu na poszukiwania czarownicy, ale skurwiel uciekł na początku stycznia, najprawdopodobniej ukrywając się przed prawdą — powiedział gorzko Ślizgon. — Wrócił dopiero dwa dni temu i zamknął się za fasadą osłon swojego domu i nie wychodzi. Pozwala sobie umrzeć.

Hermiona rozumiała złość i smutek, które słyszała w głosie Draco. Doskonale pamiętała, że ona i Ron byli w podobnej sytuacji lata temu. Gdy Harry postanowił zniknąć w środku bitwy o Hogwart, by pojawić się w Zakazanym Lesie, tylko po to, by umrzeć bez walki. Przyjaźń z kimś takim dała jej się we znaki nie raz na przestrzeni lat. 

— Dlaczego ja? — wymsknęło jej się, a na twarzy Draco ukazał się grymas.

— Ponieważ każda inna czarownica, jaką znamy, albo jest zamężna albo… ma problem z byłymi śmierciożercami. Nie myśl sobie, że nie pytaliśmy innych — zapewnił ją, co sprawiło, że poczuła jeszcze silniejszą irytację. — Blaise użył swojego uroku na całej Wielkiej Brytanii! Nawet zaszedł do Trzech Mioteł, by spróbować z dziewczynami kończącymi Hogwart w tym roku. Bez szans. 

— Więc jestem ostatnią deską ratunku? — Hermiona spojrzała na niego spod zmrużonych powiek. — Brudna szlama, która nie jest warta, by poślubić jednego z twoich cennych chłopców, póki nie jest to sprawa życia i śmierci? 

— Zamknij się, po prostu się zamknij, Granger! — warknął w jej stronę. — Nikt z nas od lat nie mówi o tym gównie, oprócz Pansy, ale sama nazwałaś ją krową. Zresztą… Theo nie jest taki. 

— Nie jest taki? Jak wasza reszta? 

— Tak — odpowiedział, a w jego głosie pobrzmiewała szczerość. — Albo raczej tacy jak byliśmy kiedyś. Theo nigdy o to nie dbał. 

Hermiona miała duży problem z uwierzeniem w to, co usłyszała. Wiedziała, że Draco w tej chwili zrobi już wszystko, by przekonać ją do małżeństwa z jego przyjacielem. 

— Ale jednak przyjął Mroczny Znak — upierała się. — I miałam to nieszczęście spotkać jego ojca kilka razy — powiedziała, wspominając wyprawę z Harrym do Departamentu Tajemnic oraz Bitwę o Hogwart, gdzie widziała Notta Seniora. Nie w pełni stabilna jednostka, którą Hermiona często stawiała koło innych, takich jak bracia Lestrange i Bellatrix. Czarna Magia i Dementorzy nigdy nie mieszały się dobrze. 

— Malfoy, ja… Ja przepraszam — powiedziała. — Ale… nie mogę poślubić Notta. Jest on dla mnie obcy. Bylibyśmy połączeni na całe życie. Wiesz, że w magicznym świecie nie ma czegoś takiego jak rozwód. Dodatkowo, jak dla mnie to on podjął już decyzję. — Hermiona odetchnęła i wstała. Poczucie winy już pożerało ją i doskonale zdawała sobie sprawę, że Draco wiedział, że tak się stanie. Jej cholerne, Gryfońskie serce.

— Granger, nie wychodź — powiedział, wstając i próbując ją zatrzymać. Kiedy pokonała drogę do drzwi, w desperacji krzyknął: „Proszę” i ta desperacja w głosie była czymś, czego jeszcze nigdy wcześniej nie słyszała u niego. Odwróciła się na pięcie i obserwowała, jak z powrotem przywdziewa maskę, za którą próbował ukryć fakt, że właśnie błagał o coś Hermionę Granger. — Tylko… — Zacisnął zęby, odzyskując grunt pod nogami. — Tylko pomyśl o tym. 

— Draco…

— Granger, jeśli czegoś nie wymyślimy, Dafne powiedziała, że zerwie zaręczyny z Potterem i sama wyjdzie za Theo — wypalił. — Użyjemy Imperiusa na nim do czasu ceremonii jeśli trzeba. Nie pozwolę, by ten pieprzony psychopata zabił kolejną bliską mi osobę — warknął, co przyciągnęło uwagę kilku pobliskich mugoli. Jedno, szybkie spojrzenie w ich kierunku, a wszyscy wrócili do tego, co robili, nim Draco zaczął krzyczeć o psychopatach. 

Hermiona zaskoczona groźbą — a to zdecydowanie było nią — pokręciła głową. 

— Nie, Dafne kocha Harry’ego. Nie zrezygnuje z życia w ten sposób, żeby tylko…

Uratować przyjaciela? — przerwał jej Draco z uniesioną brwią. — Co ty byś poświęciła, by uratować przyjaciela, Granger? — zapytał, a szare oczy zatrzymały się na jej przedramieniu. 

Gryfonka sięgnęła ramienia i przejechała opuszką palca po wypukłej bliźnie na skórze, pamiętając ból i udrękę od zaklęcia Cruciatus Bellatrix i ostre dźgnięcie sztyletem. Jednak najbardziej z tej chwili pamięta uczucie dziwnej ulgi, kiedy została odseparowana od Harry’ego i Rona w Malfoy Manor. 

Zostawcie dziewczynę — powiedziała Bellatrix i pierwszą myślą Hermiony było: „Jeśli umrę, może Harry i Ron będą mieli szansę.”

— Ja… — Zawahanie. — Pomyślę nad tym.


___________________________

Wiem! Tłumaczenie tego idzie mi tak niesamowicie powoli! Jednak jeśli śledzicie mój blog Dramione, wiecie co się u mnie dzieje i dlaczego tak jest.

Ta część jest poprawiona tak na 3/4, Katja ostatnie poprawki "musi" nanieść, a kiedy to zrobi, post zostanie zedytowany :)

WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! 

16 komentarzy:

  1. Aaa, wczoraj padłam i nie dałam rady przeczytać, ale dzisiaj jestem :) błędów się nie czepiam, wiedząc, że je poprawisz :) Fabuła - cud, miód i orzeszki. Kurczę, bardzo polubiłam to opowiadanie. Relacja Malfoy/Granger jest taka...na miejscu. Podobają mi się odniesienia do przeszłości, podoba temat klątwy. Mogę Ci życzyć tylko więcej czasu na tłumaczenie i pogratulować pomysłu. Wesołych ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A i zapomniałam, choć pisałam Ci na priv-szablon <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się niesamowicie, nie mogę doczekać się dalszych rozdziałów :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawie się to wszystko zapowiada:) będę czekać (nie)cierpliwie na kolejne rozdziały. Pozdrawiam
    A.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo. Wczoraj jednym ciągiem przeczytałam oryginał, ale i tak będę śledzić Twojego bloga. To chyba najcudowniejsze Teomione jakie kiedykolwiek przeczytałam. Jak na razie uważam, że idealnie oddajesz emocje i cały przekaz autorki. Oby tak dalej. Życzę powodzenia przy tłumaczeniu następnych rozdziałów. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja oryginał przeczytałam także jednego dnia, myślałam, że mój M mnie zabije samym wzrokiem :D

      Cieszę się, gdy czytam, że idealnie oddaję emocję i przekaz autorki, bo czasem przenieść coś z angielskiego na polski (nawet gdy się wie, co autor ma na myśli) jest ciężkie, zwłaszcza, że pod poprzednią notką, ktoś napisał mi, że strasznie ciężko piszę.

      Pozdrawiam : *

      Usuń
  6. Cudownie! :D
    Fajnie jednak by było, by rozdziały były co dwa tygodnie, zwłaszcza, że nie są to długie teksty :")
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym się cieszyła, jednak czas mi na to nie pozwala, zwłaszcza, że nie mogę się skupiać tylko na tym, a też na moim własnym Dramione.

      Kiedy się tłumaczy, teksty są długie ^^

      Pozdrawiam równieć ;d

      Usuń
  7. chcę ci tylko ogromnie podziękować-w polskim internecie na palcach 1 ręki można policzyć blogi theomione, a ja sądzę, że to najlepszy parring na świecie. Dziękuję. I proszę o więcej, mój angielski leży i kwiczy, a tłumacz pokazuje jakieś nieskładne zdania, ugh, a ty dobrze tłumaczysz i umiejętnie przenosisz treść na inny język. Mam nadzieję, że niedługo wpadnę na bloga i będę mogła skakać z radości, bo nowy rozdział, bo Teo, bo klątwy, bo układy i związki
    Pozdrawiam i ogromnych pokładów weny życzę,
    AW

    OdpowiedzUsuń
  8. Pewnie to coś, czego strasznie nie chcesz teraz usłyszeć, ale cóż.
    Kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  9. O mamo! Niezmiernie przepraszam, że idzie mi to tak powoli! Spróbuję w tym tyg coś zacząć. Dziecko, szkoła, dom. Za dużo na siebie wzięłam, ale nie chciałam by ktoś mi sprzątnął to opowiadanie spod nosa.

    Przepraszam jeszcze raz! A jak chcecie mnie męczyć i męczyć (czyli motywować) za co będę niezmiernie wdzięczna, to piszcie pm na mój fejs.

    Pozdrawiam i buziaki, kochani! : *

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj !
    Przez przypadek natknęłam się na ten blog i ... Jestem zachwycona ! Uwielbiam historie o theo i Hermionie a w polskim tłumaczeniu jest ich niewiele ... A ja nie mam zapału ani czasu do tłumaczeń ;) Jestem zaintrygowana i z chęcią przeczytam ciąg dalszy oraz obiecuję grzecznie komentować każdy rozdział ;)
    Pozdrawiam serdecznie
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro tak, to obiecuje maj-czerwiec dodac trzecia czesc, a pozniej conajmniej jeden na miesiac. Koniec collegu! <3

      Usuń
  11. Cudowne!
    Co prawda przeczytałam oryginał, ale Ty świetnie to tłumaczysz i oddajesz cały urok tego opowiadanie :)
    czekam na next :) trochę niecierpliwie, ale wiem, że istnieje jeszcze życie prywatne :)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się niezmiernie, że tutaj ze mną jesteś. Twój komentarz za to sprawi, że będę skakać i piszczeć z radości, a M spojrzy na mnie, jak na głupią : ) Wszystko mile widziane, od obecności (PRZECZYTAŁEM/AM!) po miłe słowa i uzasadnioną krytykę, dlatego nie czekaj i zacznij stukać w klawiaturę! : )

piątek, 25 grudnia 2015

Chapter Two



5 marca 2004 r.


— Przepraszam? — zapytała Hermiona, patrząc na Ślizgona po drugiej stronie stolika.

— Potrzebuję, byś wyszła za Theo — powtórzył Draco swoją prośbę, a raczej żądanie. Fałszywy dług życia i cała reszta. 

— Zrozumiałam ten kawałek — powiedziała zirytowana, kiwając powoli głową. — Wróć do tej części “albo umrze”, która swoją drogą sprawiła, że były to najgorsze oświadczyny wszechświata. 

Draco westchnął i zaczął skubać papierowy kubek kciukiem. Tego nerwowego przyzwyczajenia nauczył się kilka lat temu, gdy kiedykolwiek wychodził do magicznych miejsc w Wielkiej Brytanii, a ludzie rozpoznawali go jako byłego śmierciożercę.

— Theo jest chory — powiedział. Nawet nie próbował robić tego, co wszyscy Ślizgoni, gdy byli zdenerwowani z jakiegoś powodu i nakładali na twarze bezemocjonale maski, by ukryć uczucia, które sprawiały, że stawali się podatni na zranienia. 

Hermiona potrząsnęła głową, nie dowierzając, że Malfoy był szczerze zmartwiony i pozwalał jej to zobaczyć, co samo w sobie było cudem. 

— Więc załatw mu uzdrowiciela, nie żonę — poradziła.

Uniósł zezłoszczony wzrok znad papierowego kubka, który był opłakanym stanie. 

— Zamkniesz się na jedną, pieprzoną minutę?

— Przepraszam — powiedziała, marszcząc przy tym brwi. — Twój przyjaciel… on naprawdę umiera? — zapytała, a Draco skinął głową. 

— Tak. To klątwa go zabija, a patrząc na to, że sam jest łamaczem zaklęć i do tej pory nie wymyślił, jak się wyleczyć, to jesteśmy… — Malfoy przerwał, by westchnąć i wymasować czoło dłońmi, czochrając przy tym włosy, gdy próbował pozbyć się bólu głowy wywołanego stresem. Instynktownie, Hermiona sięgnęła do torebki po małe, plastikowe pudełeczko. Odkręciła zakrętkę i wyciągnęła w stronę mężczyzny dwie tabletki przeciw bólowe, po czym wdzięczna obserwowała, jak wziął je chętnie. Zazwyczaj urządzał jej awanturę, że chce go ona „otruć mugolskim idiotyzmem”.

— Nie mamy nadziei — powiedział cicho, po tym, jak wziął tabletki do ust i popił resztką kawy, uważając, by nie pić z naderwanej części kubka albo nie wylać jej na białą, jedwabną koszulę. 

— Mamy? 

— Blaise wie. Pansy i Dafne też — powiedział jej. — Wiemy o tym od jakiegoś czasu.

Mimo pracy w Wydziale Zwierząt, Istot i Duchów przez ostatnie kilka lat, uważała, że zna się dobrze na klątwach, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę, że dużą część młodości była przyjaciółką Harry’ego Pottera. Przez to miała dużo styczności z czarną magią. Dlatego też przeszła do fazy pytań. 

— To przez to, że coś dotknął? Wiem, że łamacze zaklęć zajmują się mrocznymi artefaktami cały czas. 

— Nie — powiedział Draco, dla podkreślenia swoich słów potrząsając też głową. — Został przeklęty przez kogoś. 

— Możecie znaleźć tę osobę? Wiem, że to mało prawdopodobne, ale ten ktoś może znać przeciwzaklęcie. Na pewno dla was wszystkich pieniądze nie będą problemem, jeśli to ich ta osoba chce — upierała się i nagle do głowy przyszła jej jedna myśl, więc zapytała: — Czy to zemsta? 

— Och, jak najbardziej jest to zemsta — powiedział zjadliwie. — Jednak znalezienie tej osoby w niczym nam nie pomoże. 

— A to dlaczego? 

Powoli uniósł na nią wzrok. Szare oczy miały odcień jasnego słońca schowanego za burzowymi chmurami. Usta mocno zacisnęły się w wąską linię, a rysy szczęki zostały zaznaczone, nim wziął głęboki oddech, by znowu się odezwać. 

— Ponieważ Potter go zabił.

Hermiona poczuła stare, znajome uczucie lęku zaciskające się wokół jej żołądka. 

— To Voldemort? — zapytała, a Draco skinął głową. — Boże, to było… Draco, to było prawie sześć lat temu. Tak długo zajęło tej klątwie, by zaczęła działać? 

— Nie, zajęło jej to prawie siedem lat — poprawił ją. — Theo został przeklęty, kiedy przyjął mroczny znak, zaraz przed tym, jak wróciliśmy do Hogwartu, a ty i łajdacki duet ruszyliście na polowanie. 

— Siedem lat? — zapytała, biorąc pod uwagę znaczenie tej liczby w odniesieniu do Numerologii. Siódemka była najpotężniejszą magiczną liczbą. Siedem horkruksów. 

— No co mam powiedzieć, Czarny Pan miał fetysz do magicznych cyfr. — Draco wzruszył ramionami, a Hermiona się skrzywiła.

— Nie nazywaj go tak. Nie był żadnym panem. Powiedz: Voldemort… — powiedziała i, zaczekała aż Draco się wzdrygnie, bo mimo upływu tylu lat ciągle to robił. — Albo, jeśli nie możesz, nazywaj go Tomem Riddle.

Draco wpatrywał się w nią w ten sam sposób, jak gdy byli młodsi, co ją niezmiernie denerwowało. 

— Granger, on nakarmił kobietą swojego węża na moim stole w jadalni. Nie nazywasz takiego faceta „Tom” — upierał się, a Hermiona musiała przyznać mu rację. — I przestań mnie rozpraszać. Więc… Riddle — powiedział i przewrócił oczami. — był kompletnie popieprzony psychicznie, gdy powrócił na koniec czwartego roku. Większość czasu spędzałem w Hogwarcie, ale kiedy tak nie było… powiedzmy, że Bellatriks lubiła się od niego uczyć. Był dla niej ideałem. 

— Zrozumiałam. 

— Myślimy, że nie ufał swoim ludziom, a patrząc na Snape’a, było to mądre posunięcie z jego strony — przyznał. — Więc kiedy nowe pokolenie Śmierciożerców dołączyło do niego, wraz z mrocznym znakiem dał nam klątwę, która powoli, przez siedem lat wysuszała nasz magiczny rdzeń. — Pomiędzy nimi było słychać sapnięcie niedowierzenia, które wydostało się z ust Hermiony. — A zdajesz sobie sprawę, co się dzieje, gdy rdzeń zostanie wyczerpany do końca.

Hermiona pokiwała głową. 

— Umierasz. 

To właśnie z tego powodu Avada Kedavra była tak afektywnym zaklęciem. W porównaniu do innych, które atakowały ciało, zaklęcie zabijające sięgało samego magicznego rdzenia. Był to jeden powód, dla którego też Niewymowni bez przerwy próbowali namówić Harry’ego do ich projektów, pchani desperacją znalezienia wyjaśnienia, dlaczego przeżył atak tym zaklęciem dwa razy. 

— Pięć punktów dla Gryffindoru — powiedział Draco. — Domyśliliśmy się, że Riddle myślał, że wygra wojnę, a wtedy, jeśli jakiś z naszych rodziców próbował mu się sprzeciwić, miałby nas, jako zakładników. Byliśmy już zainfekowani klątwą z chwilą otrzymania mrocznego znaku, więc wcale nie natrudziłby się ze straszeniem nas. Wszystko, co musiał zrobić, to zatrzymanie lekarstwa dla siebie/od nas. Na szczęście dla całego świata — i na nieszczęście dla tych ze znakiem — Potter wygrał, a lekarstwo przepadło z Riddlem.

— Więc dlaczego żyjesz, Malfoy? — zapytała. — Wypalił ci znak osiem lat temu. 

Widziała, jak przekręca na palcu obrączkę ślubną, ignorując jej pytanie i kontynuując swoją opowieść:

— Zrozumieliśmy, że coś się dzieje, kiedy Cassius Warrington zmarł. 
— Pamiętam tę sprawę — odpowiedziała po kilku sekundach. — Harry nad nią pracował. Myśleli, że został otruty. 

— Podobne objawy jak przy klątwie — wyjaśnił. — Jednak nie byli w stanie znaleźć żadnych jej śladów. Nie on pierwszy zmarł, lecz Flint. 

— Markus? — zapytała, unosząc brwi. — Zginął w wypadku podczas meczu quidditcha, wszyscy to wiedzą. Ginny przy tym była. 

Wiadomości o tym w „ Codziennym Proroku” pojawiały się przez tygodnie. Sławna gwiazda guidditcha okazała się być czarodziejem uzależnionym, o czym wszyscy przekonali się po badaniu krwi, w której wykryto niezliczoną ilość używek. W połowie meczu — nawet nieważnego — Markus ześlizgnął się z miotły, nie zrobił nic, by się uratować, i uderzył w ziemię po upadku z wysokości sześćdziesięciu metrów, łamiąc sobie szyję. 

— Tak, mówią, że nie stronił od alkoholu i jest to prawdą — przyznał Draco. — Jednak matka Flinta powiedziała Dafne, że przed śmiercią jedyną rzeczą, którą robił, było picie, bo to go znieczulało. Eliksiry nie działały.

— O mój Boże. 

— Montague zmarł tydzień po Warringtonie i byliśmy pewni, że to wzorzec — kontynuował. — Ale wtedy Pucey w jakiś sposób dotrwał do dnia swojego ślubu.

— Siostra Dafne, prawda?

— Yeah… Był chory do samej ceremonii wiązania, a wtedy ot tak po prostu — powiedział Draco, pstrykając palcami — było z nim w porządku i więcej nie miał żadnych problemów. Przestaliśmy się martwić do zeszłego roku, kiedy zaczęło mijać siedem lat od mojego otrzymania mrocznego znaku. Czekałem, aż się rozchoruję — powiedział z poczuciem winny wypisanym na twarzy. Hermiona przypuszczała, że w czasie niepokoju wyładowywał swoje troski na Lunie, która zapewne jak zawsze była uroczą i opiekuńczą sobą. — Czekałem, aż stanie się coś złego, ale nic takiego nie nastąpiło. Rocznica tego dnia minęła i nic, nic się nie stało. Więc doszliśmy do wniosku, że byliśmy paranoikami. 

— Wyczuwam „ale” — powiedziała, a Draco ponownie zaczął skubać papierowy kubek od kawy. 

— Ale zaraz przed świętami zmarł Goyle. On i Crabbe zostali napieczętowani w czasie przerwy szóstego roku. Uzdrowiciele nie znaleźli przyczyny jego śmierci, ale my wszyscy wiedzieliśmy.

Hermiona chciała go pocieszyć, ale wiedziała lepiej. Ich przyjaźń nie była taka. Od tego miał Lunę albo nawet Pansy czy Dafne i najprawdopodobniej Blaise’a. Zwłaszcza kiedy blondyn wypił więcej niż siedem shotów Ognistej, a wtedy robił się tkliwy, o czym wiedzieli wszyscy. 

— Theo zaczął czuć się źle dwa tygodnie później — powiedział.

— A ty i Pucey mieliście się dobrze? — zapytała. — Jesteś pewien, że klątwa nie była przeznaczona dla danych osób? Twój ojciec był teoretycznie prawą ręką Voldemorta, może zostałeś oszczędzony — zaproponowała, czego pożałowała od razu, gdy jej wzrok skrzyżowały się z jego ciskającymi błyskawicami. 

— Granger… — przerwał i uszczypnął się w nos zirytowany, tak jakby już wcześniej o tym rozmawiali. — Jeśli ta klątwa została przeznaczona dla wybranych osób, byłbym pierwszym do odstrzału dla przykładu. Nie, Pucey i ja zostaliśmy uratowani przez Astorię i Lunę. 

Na twarzy Hermiony odmalowały się niezrozumienie i zdziwienie jego słowami; zaciekawienie, jak dwie czarownice z zerowym doświadczeniem w zaklęciach czarnomagicznych mogły…

— Na Merlina! — wykrzyknęła Hermiona. — Ceremonia wiązania! 

Draco przytaknął i dotknął czubek nosa wskazującym palcem. 

— Klątwa wysysa z naszych rdzeni magię, jednak małżeństwo łączy nasze rdzenia razem z rdzeniami naszych żon. Czarownicom nic się nie dzieje, w żaden sposób to na nie nie działa — powiedział, nim Hermiona miała szansę zacząć zastanawiać się nad zanieczyszczeniami i potencjalnymi zagrożeniami. — Wraz z Puceyem zrobiliśmy kilka testów. Dowiedzieliśmy się, że im dłużej jesteśmy po ślubie, tym silniejsze stają się nasze rdzenie. One nie tylko utrzymują nasz przy życiu, one nas leczą — dokończył, a kobieta pokiwała głową ze zrozumieniem. 

— Więc potrzebujesz, by Theo się ożenił, by uratować jego życie. 

Draco westchnął z czymś co brzmiało jak ulga i Hermiona nie mogła nie zastanowić się, ile razy musiał opowiedzieć tę historię. 

— I normalnie mielibyśmy więcej czasu na poszukiwania czarownicy, ale skurwiel uciekł na początku stycznia, najprawdopodobniej ukrywając się przed prawdą — powiedział gorzko Ślizgon. — Wrócił dopiero dwa dni temu i zamknął się za fasadą osłon swojego domu i nie wychodzi. Pozwala sobie umrzeć.

Hermiona rozumiała złość i smutek, które słyszała w głosie Draco. Doskonale pamiętała, że ona i Ron byli w podobnej sytuacji lata temu. Gdy Harry postanowił zniknąć w środku bitwy o Hogwart, by pojawić się w Zakazanym Lesie, tylko po to, by umrzeć bez walki. Przyjaźń z kimś takim dała jej się we znaki nie raz na przestrzeni lat. 

— Dlaczego ja? — wymsknęło jej się, a na twarzy Draco ukazał się grymas.

— Ponieważ każda inna czarownica, jaką znamy, albo jest zamężna albo… ma problem z byłymi śmierciożercami. Nie myśl sobie, że nie pytaliśmy innych — zapewnił ją, co sprawiło, że poczuła jeszcze silniejszą irytację. — Blaise użył swojego uroku na całej Wielkiej Brytanii! Nawet zaszedł do Trzech Mioteł, by spróbować z dziewczynami kończącymi Hogwart w tym roku. Bez szans. 

— Więc jestem ostatnią deską ratunku? — Hermiona spojrzała na niego spod zmrużonych powiek. — Brudna szlama, która nie jest warta, by poślubić jednego z twoich cennych chłopców, póki nie jest to sprawa życia i śmierci? 

— Zamknij się, po prostu się zamknij, Granger! — warknął w jej stronę. — Nikt z nas od lat nie mówi o tym gównie, oprócz Pansy, ale sama nazwałaś ją krową. Zresztą… Theo nie jest taki. 

— Nie jest taki? Jak wasza reszta? 

— Tak — odpowiedział, a w jego głosie pobrzmiewała szczerość. — Albo raczej tacy jak byliśmy kiedyś. Theo nigdy o to nie dbał. 

Hermiona miała duży problem z uwierzeniem w to, co usłyszała. Wiedziała, że Draco w tej chwili zrobi już wszystko, by przekonać ją do małżeństwa z jego przyjacielem. 

— Ale jednak przyjął Mroczny Znak — upierała się. — I miałam to nieszczęście spotkać jego ojca kilka razy — powiedziała, wspominając wyprawę z Harrym do Departamentu Tajemnic oraz Bitwę o Hogwart, gdzie widziała Notta Seniora. Nie w pełni stabilna jednostka, którą Hermiona często stawiała koło innych, takich jak bracia Lestrange i Bellatrix. Czarna Magia i Dementorzy nigdy nie mieszały się dobrze. 

— Malfoy, ja… Ja przepraszam — powiedziała. — Ale… nie mogę poślubić Notta. Jest on dla mnie obcy. Bylibyśmy połączeni na całe życie. Wiesz, że w magicznym świecie nie ma czegoś takiego jak rozwód. Dodatkowo, jak dla mnie to on podjął już decyzję. — Hermiona odetchnęła i wstała. Poczucie winy już pożerało ją i doskonale zdawała sobie sprawę, że Draco wiedział, że tak się stanie. Jej cholerne, Gryfońskie serce.

— Granger, nie wychodź — powiedział, wstając i próbując ją zatrzymać. Kiedy pokonała drogę do drzwi, w desperacji krzyknął: „Proszę” i ta desperacja w głosie była czymś, czego jeszcze nigdy wcześniej nie słyszała u niego. Odwróciła się na pięcie i obserwowała, jak z powrotem przywdziewa maskę, za którą próbował ukryć fakt, że właśnie błagał o coś Hermionę Granger. — Tylko… — Zacisnął zęby, odzyskując grunt pod nogami. — Tylko pomyśl o tym. 

— Draco…

— Granger, jeśli czegoś nie wymyślimy, Dafne powiedziała, że zerwie zaręczyny z Potterem i sama wyjdzie za Theo — wypalił. — Użyjemy Imperiusa na nim do czasu ceremonii jeśli trzeba. Nie pozwolę, by ten pieprzony psychopata zabił kolejną bliską mi osobę — warknął, co przyciągnęło uwagę kilku pobliskich mugoli. Jedno, szybkie spojrzenie w ich kierunku, a wszyscy wrócili do tego, co robili, nim Draco zaczął krzyczeć o psychopatach. 

Hermiona zaskoczona groźbą — a to zdecydowanie było nią — pokręciła głową. 

— Nie, Dafne kocha Harry’ego. Nie zrezygnuje z życia w ten sposób, żeby tylko…

Uratować przyjaciela? — przerwał jej Draco z uniesioną brwią. — Co ty byś poświęciła, by uratować przyjaciela, Granger? — zapytał, a szare oczy zatrzymały się na jej przedramieniu. 

Gryfonka sięgnęła ramienia i przejechała opuszką palca po wypukłej bliźnie na skórze, pamiętając ból i udrękę od zaklęcia Cruciatus Bellatrix i ostre dźgnięcie sztyletem. Jednak najbardziej z tej chwili pamięta uczucie dziwnej ulgi, kiedy została odseparowana od Harry’ego i Rona w Malfoy Manor. 

Zostawcie dziewczynę — powiedziała Bellatrix i pierwszą myślą Hermiony było: „Jeśli umrę, może Harry i Ron będą mieli szansę.”

— Ja… — Zawahanie. — Pomyślę nad tym.


___________________________

Wiem! Tłumaczenie tego idzie mi tak niesamowicie powoli! Jednak jeśli śledzicie mój blog Dramione, wiecie co się u mnie dzieje i dlaczego tak jest.

Ta część jest poprawiona tak na 3/4, Katja ostatnie poprawki "musi" nanieść, a kiedy to zrobi, post zostanie zedytowany :)

WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! 

16 komentarzy:

  1. Aaa, wczoraj padłam i nie dałam rady przeczytać, ale dzisiaj jestem :) błędów się nie czepiam, wiedząc, że je poprawisz :) Fabuła - cud, miód i orzeszki. Kurczę, bardzo polubiłam to opowiadanie. Relacja Malfoy/Granger jest taka...na miejscu. Podobają mi się odniesienia do przeszłości, podoba temat klątwy. Mogę Ci życzyć tylko więcej czasu na tłumaczenie i pogratulować pomysłu. Wesołych ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A i zapomniałam, choć pisałam Ci na priv-szablon <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się niesamowicie, nie mogę doczekać się dalszych rozdziałów :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawie się to wszystko zapowiada:) będę czekać (nie)cierpliwie na kolejne rozdziały. Pozdrawiam
    A.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo. Wczoraj jednym ciągiem przeczytałam oryginał, ale i tak będę śledzić Twojego bloga. To chyba najcudowniejsze Teomione jakie kiedykolwiek przeczytałam. Jak na razie uważam, że idealnie oddajesz emocje i cały przekaz autorki. Oby tak dalej. Życzę powodzenia przy tłumaczeniu następnych rozdziałów. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja oryginał przeczytałam także jednego dnia, myślałam, że mój M mnie zabije samym wzrokiem :D

      Cieszę się, gdy czytam, że idealnie oddaję emocję i przekaz autorki, bo czasem przenieść coś z angielskiego na polski (nawet gdy się wie, co autor ma na myśli) jest ciężkie, zwłaszcza, że pod poprzednią notką, ktoś napisał mi, że strasznie ciężko piszę.

      Pozdrawiam : *

      Usuń
  6. Cudownie! :D
    Fajnie jednak by było, by rozdziały były co dwa tygodnie, zwłaszcza, że nie są to długie teksty :")
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym się cieszyła, jednak czas mi na to nie pozwala, zwłaszcza, że nie mogę się skupiać tylko na tym, a też na moim własnym Dramione.

      Kiedy się tłumaczy, teksty są długie ^^

      Pozdrawiam równieć ;d

      Usuń
  7. chcę ci tylko ogromnie podziękować-w polskim internecie na palcach 1 ręki można policzyć blogi theomione, a ja sądzę, że to najlepszy parring na świecie. Dziękuję. I proszę o więcej, mój angielski leży i kwiczy, a tłumacz pokazuje jakieś nieskładne zdania, ugh, a ty dobrze tłumaczysz i umiejętnie przenosisz treść na inny język. Mam nadzieję, że niedługo wpadnę na bloga i będę mogła skakać z radości, bo nowy rozdział, bo Teo, bo klątwy, bo układy i związki
    Pozdrawiam i ogromnych pokładów weny życzę,
    AW

    OdpowiedzUsuń
  8. Pewnie to coś, czego strasznie nie chcesz teraz usłyszeć, ale cóż.
    Kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  9. O mamo! Niezmiernie przepraszam, że idzie mi to tak powoli! Spróbuję w tym tyg coś zacząć. Dziecko, szkoła, dom. Za dużo na siebie wzięłam, ale nie chciałam by ktoś mi sprzątnął to opowiadanie spod nosa.

    Przepraszam jeszcze raz! A jak chcecie mnie męczyć i męczyć (czyli motywować) za co będę niezmiernie wdzięczna, to piszcie pm na mój fejs.

    Pozdrawiam i buziaki, kochani! : *

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj !
    Przez przypadek natknęłam się na ten blog i ... Jestem zachwycona ! Uwielbiam historie o theo i Hermionie a w polskim tłumaczeniu jest ich niewiele ... A ja nie mam zapału ani czasu do tłumaczeń ;) Jestem zaintrygowana i z chęcią przeczytam ciąg dalszy oraz obiecuję grzecznie komentować każdy rozdział ;)
    Pozdrawiam serdecznie
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro tak, to obiecuje maj-czerwiec dodac trzecia czesc, a pozniej conajmniej jeden na miesiac. Koniec collegu! <3

      Usuń
  11. Cudowne!
    Co prawda przeczytałam oryginał, ale Ty świetnie to tłumaczysz i oddajesz cały urok tego opowiadanie :)
    czekam na next :) trochę niecierpliwie, ale wiem, że istnieje jeszcze życie prywatne :)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się niezmiernie, że tutaj ze mną jesteś. Twój komentarz za to sprawi, że będę skakać i piszczeć z radości, a M spojrzy na mnie, jak na głupią : ) Wszystko mile widziane, od obecności (PRZECZYTAŁEM/AM!) po miłe słowa i uzasadnioną krytykę, dlatego nie czekaj i zacznij stukać w klawiaturę! : )